"Dotyk skóry" opowiadanie sensualne
fot. nadesłane
REKLAMA
Dotyk był dla niej ważny. Zastanawiała się ilekroć poznawała kogoś nowego, czy i kiedy będzie mogła dotknąć gołej ręki, pulsującego miejsca na szyi. Przytknąć dłoń, usta, twarz, oddychać zapachem skóry. Czy to atawizm, czy perwersja - nie wiedziała, ale było pewne, że bez tego poznanie byłoby dla niej niepełne, ułomne i pozbawione przyjemności.
Profesor miał wykład, a ona zastanawiała się, czy jego skóra jest gładka, czy pachnie, czy jest ciepła, czy będzie mogła ją pogłaskać. - Ciekawe ile osób myśli to, co ja. Sala była wypełniona po brzegi słuchającymi wykładu, wpatrzeni w profesora sprawiali wrażenie zahipnotyzowanych. - A co, jeśli tylko ja jestem sensualnie wyczulona, bo przecież zamiast myśleć o doznaniach zmysłowych powinnam słuchać ze zrozumieniem o średniowiecznej literaturze sakralnej i robić notatki.
Wykład się skończył, a ona podeszła do profesora i poprosiła o podanie lektur. - Bardzo chciałabym przeczytać pana wcześniejsze wykłady, czy to możliwe? Niechcący otarła się o ramię wykładowcy, no właśnie, czy rzeczywiście niechcący...
Profesor zbierał porozrzucane kartki manuskryptu i starał się je ułożyć w plastikowej teczce. – Pomogę panu profesorowi, pochyliła się nad rozrzuconymi papierami i szukała wzrokiem numeracji… Przysunęła się blisko uczonego i wciągnęła głęboko powietrze. Zamknęła oczy skupiona na zapachu jego wody, ledwie wyczuwalnym, kwiatowym, czy to zapach bzu? Trochę mało męski, ale przecież święci średniowieczni też pachnieli fiołkami, zdaje się… nie była pewna, czy dobrze zapamiętała wykład z teologii. Fiołki, czy bez, ważne, że gość jest wśród żywych, a i obrączka na palcu, ślubna, a więc, skreślam świętości – prawie się ucieszyła. Jest nasz – pomyślała - należy do świata żywych.
– No, to mamy cały pięknie ułożony maszynopis. Profesor uśmiechnął się z wdzięcznością. Dziękuję. Przygotuję spis lektur dla pani, proszę się zgłosić na moje konsultacje. Jutro? Spojrzała na niego uważnie, nie jestem gotowa na średniowieczne świętości, pokaż swoje łapki – pomyślała - pozwól się dotknąć, przecież to tylko dotyk skóry, jutro jej już nie będzie, tracimy ją żyjąc…
autor: Hanna Kordalska-Rosiek dziennikarka, scenarzystka
Profesor miał wykład, a ona zastanawiała się, czy jego skóra jest gładka, czy pachnie, czy jest ciepła, czy będzie mogła ją pogłaskać. - Ciekawe ile osób myśli to, co ja. Sala była wypełniona po brzegi słuchającymi wykładu, wpatrzeni w profesora sprawiali wrażenie zahipnotyzowanych. - A co, jeśli tylko ja jestem sensualnie wyczulona, bo przecież zamiast myśleć o doznaniach zmysłowych powinnam słuchać ze zrozumieniem o średniowiecznej literaturze sakralnej i robić notatki.
Wykład się skończył, a ona podeszła do profesora i poprosiła o podanie lektur. - Bardzo chciałabym przeczytać pana wcześniejsze wykłady, czy to możliwe? Niechcący otarła się o ramię wykładowcy, no właśnie, czy rzeczywiście niechcący...
Profesor zbierał porozrzucane kartki manuskryptu i starał się je ułożyć w plastikowej teczce. – Pomogę panu profesorowi, pochyliła się nad rozrzuconymi papierami i szukała wzrokiem numeracji… Przysunęła się blisko uczonego i wciągnęła głęboko powietrze. Zamknęła oczy skupiona na zapachu jego wody, ledwie wyczuwalnym, kwiatowym, czy to zapach bzu? Trochę mało męski, ale przecież święci średniowieczni też pachnieli fiołkami, zdaje się… nie była pewna, czy dobrze zapamiętała wykład z teologii. Fiołki, czy bez, ważne, że gość jest wśród żywych, a i obrączka na palcu, ślubna, a więc, skreślam świętości – prawie się ucieszyła. Jest nasz – pomyślała - należy do świata żywych.
– No, to mamy cały pięknie ułożony maszynopis. Profesor uśmiechnął się z wdzięcznością. Dziękuję. Przygotuję spis lektur dla pani, proszę się zgłosić na moje konsultacje. Jutro? Spojrzała na niego uważnie, nie jestem gotowa na średniowieczne świętości, pokaż swoje łapki – pomyślała - pozwól się dotknąć, przecież to tylko dotyk skóry, jutro jej już nie będzie, tracimy ją żyjąc…
autor: Hanna Kordalska-Rosiek dziennikarka, scenarzystka
PRZECZYTAJ JESZCZE